sobota, 26 maja 2012

Prolog

Los lubi nami potrząsać, uderzać w twarz, a nawet mieszać z błotem. Zwykle stoi za nim Bóg, czasem przypadek, a innym razem mistyczne istoty, które za nic mają ludzkie plany i marzenia. Ogłuszają, biorą na litość, nie dają żadnego wyboru. Lepiej uważaj, gdy spotkasz jednego z nich w ciemnych zaułku o późnej porze, kiedy grzeczne dziewczynki powinny już dawno spać…
Korek na Wall Street. Granatowy Mustang Sportsroof z sześćdziesiątego dziewiątego roku ubiegłego wieku nagrzewał się w południowym słońcu, stojąc w korku za czerwonym Citroenem. Długowłosy szatyn, wyglądający na trzydziestolatka, w skupieniu trzymał dłonie na kierownicy starego auta. Spoglądał na zmieniające się światła, jakby te nie robiły na nim najmniejszego wrażenia. Obok niego siedziała młoda kobieta, która z niezadowoleniem wpatrywała się w mały kartonik ze swoim zdjęciem. Drażnił ją i dokument, i mężczyzna siedzący za kółkiem! Czuła narastające złość spowodowaną zaistniałą sytuacją. Nie myślała jednak, by obnosić się ze swoimi emocjami. Już dawno postanowiła zachować pozorny sposób. Niestety, w jej wydaniu wyglądał niezbyt przekonująco. W końcu wszystko było nie tak. Wszystko.
— No dobra, Synthia to bardzo ładne imię, ale Teaspoon?! — warknęła, rzucając fałszywy dowód.
— Bardzo ładne nazwisko. O co ci chodzi? — zdziwił się kierowca.
— Bardzo — mruknęła brunetka. — A jak ty się nazywasz, hę? Johnny Cake?
— Nie, Christopher Sanders.
Przewróciła oczami, gdy po raz kolejny nie pojął sarkazmu. Anioł, który potrafi prowadzić samochód, nie jest w stanie odczytać najprostszej złośliwości. W dodatku ma z nim spędzić tyle czasu... Wzdrygnęła się na samą myśl, wyobrażając sobie udrękę z dziwacznym opiekunem. Przecież nawet o niego nie prosiła!
Tymczasem, gdy udało się im ruszyć i wyjechali z centrum Nowego Jorku, anioł zaczął kierować się na zachód, nie zważając ani na rozczarowanie, ani na złość pasażerki. Jechał, skupiał się na drodze, milczał. W głowie brunetki pojawiało się coraz więcej pytań. Przez całe zawirowanie najchętniej zniknęłaby z wnętrza samochodu, schowała się pod grubą kołdrą i udawała, że nie istnieje, ale niestety… Wiedziała, że to nie miałoby sensu, nie wyszłoby. Jak wszystko, co związane z jej „nowym życiem”, jeśli w ogóle można było to tak nazwać.
Godziny mijały, a oni wciąż zmierzali na zachód. Nie miała zielonego pojęcia, czy anioł specjalnie obrał taki kierunek czy był on czystym przypadkiem, a sam bezmyślnie postanowił jechać przed siebie. Doprowadzał ją do szału przemilczanym celem podróży, w którego istnienie zaczynała poważnie wątpić. W złości obracała paskudny kartonik, bezskutecznie próbując utrzymać nad sobą kontrolę.
— Cholera jasna! — wrzasnęła.
Anioł zmarszczył brwi i spojrzał krótko na kobietę. Była dla niego jedną wielką niewiadomą, tak samo jak jej zachowanie, którego nijak nie potrafił uzasadnić. Ciężko wypuścił powietrze z nozdrzy, pojmując, że nie jest w stanie zrozumieć ludzi, co jednoznacznie zmusiło go do zapytania:
— Wszystko w porządku?
— Nie — fuknęła.
— Zatem co się stało?
— Nie wiem, gdzie jedziemy. — Splotła ręce na piersi.
— Na zachód.
— Akurat sama zdążyłam to zauważyć.
— Po co więc pytasz?
— Bo chcę wiedzieć, dlaczego tam jedziemy, do cholery! Człowieku, zrób coś ze sobą i nie udawaj idioty! — wrzasnęła!
Anioł poczuł się urażony słowami młodej kobiety. Nigdy dotąd nie usłyszał tak nieprzychylnego zdania o swojej osobie. W dodatku od człowieka! Po raz kolejny stwierdził, że życie na Ziemi kiedyś było o „niebo” lepsze. Oddałby wiele, żeby wrócić do tamtych czasów…
— Nie jestem człowiekiem — mruknął. — Jedziemy do kogoś, kto może nam pomóc.
— Kolejny anioł? — prychnęła.
— Nie, człowiek.

______________________________
Oficjalnie pożegnałam się z Onetem i czuję się cudownie! Niemal tak samo cudownie, gdy po raz pierwszy jadłam szarlotkę... No, cóż. Zapraszam do zakładki "Główny archanioł", w której wyjaśniam dlaczego tematyka opowieści jest taka, a nie inna.
Stąd chcę pozdrowić Czarollę, która wybrała wóz dla moich bohaterów, i życzyć jej Castielowej opieki oraz oświadczyć, że lubię stare auta.
Nie, to nie jest fanfik Supernatural.